czwartek, 7 maja 2015

Pokolenie 2.6

Naprawianie pralki siłą woli? Logiczne.

Dziadek Mircea wpadł w odwiedziny. <3

...i godzinę później pojawił się komunikat o śmierci Deedee. D:
Brenda: omg dziadku trzymasz się?
Catalina: i don't give a fuck.
A tak poważnie, nie mogła brać udziału we wzruszającej,
rodzinnej scenie, bo... miała zrobić coś ważnego. Już nie
pamiętam co, ale było ważne. Może poszła do pracy?

MOJA UKOCHANA DEEDEE, DLACZEGO TAK SZYBKO
ODESZŁAŚ?

Brenda: wiem, co poprawi ci humor.
Mircea: nie sądzę, by cokolwiek mogło mi poprawić humor.

Brenda: opowieść o duchach!
(nie, serio. Brenda automatycznie wykonuje tę interakcję na
ludziach, którzy dopiero co stracili bliskich. O co chodzi?)

Mircea: doceniam starania, ale... zakończenie było zbyt
przewidywalne i tylko pogłębiło mój smutek.
Brenda: starałam się. D:

Uch, wow, Catalino, ty mały promyczku słońca.

Tak Brenda zareagowała na Nipunusa bawiącego się z Felgą.
Brendo, mogę oficjalnie powiedzieć - nie do końca cię
rozumiem.
Ponieważ Deedee (pomimo tego, że po urodzeniu Catalino coś jej zaczęło odbijać) była super, urządzamy dla niej pogrzeb.

Spójrzcie na to grono stosownie ubranych do sytuacji ludzi.

Och, mamo. Nigdy już nie będę miała szansy sprostać twoim
wygórowanym oczekiwaniom.

Och, babciu... byłaś całkiem spoko.

Okej, to było trochę creepy. Facet o płomiennych oczach,
którego nikt nie zaprosił, przez godzinę po prostu stał nad
grobem Saluta. D:

W kluczowym momencie ceremonii bezpański pies zaczął
gryźć gazety. Nie może być bardziej groteskowo.

Ktoś jeszcze będzie tęsknił za Deedee.

Tymczasem Brenda zaprzyjaźnia się z tym niewychowanym,
niekochanym przez nikogo pieskiem. 

PRZESTAŃ WSZYSTKO NISZCZYĆ, próbuję dać ci dom!

Słuchaj, psiaku, jeśli chcesz tu z nami zostać, musisz stosować
się do reguł.
(dostał na imię Wołodia)

Tom Bombadil: i co się gapisz, pchlarzu?
Wołodia: jak śmiesz mnie tak znieważać?

Wołodia: drżyj! Oto wymierzam ci sprawiedliwość!
Brenda: uch, jeszcze długa droga przed nami...

Babcia Deedee nawiedziła małego Hewletta... i obudziła go,
zdecydowanie za głośno bawiąc się lalkami.

Hewlett: babciu, mogłabyś to robić kiedy indziej?
Deedee: a co, myślisz, że jak jestem martwa, to nic mi się już
nie należy?

WTF, co tu robi ten kot? o_O
Po tym, jak został obudzony, zeskoczył z łóżka i po prostu
zniknął. Dziwne.

Felga na widok Deedee zareagowała tak. D:

Cóż, to trochę niezręczne.

Felga: witam!
Wołodia: uszanowanko!

Oczywiście, Wołodia zrobił to, co robi każdy pies w tej
rodzinie.

Teraz zerka na mnie z wyrzutem, jakby nie wiedział, o co
mi chodzi. Wiesz, o co mi chodzi!

Brenda: omg mamo, nie możesz poczekać, Edward zaraz
wyzna miłość Belli. Bosh...
Catalina: gdzie popełniłam błąd?

Ok, w mieście mam DWIE szkoły, a dzieciów tyle, że przed
każdą stoi gigantyczna kolejka. Zanim wszystkie się dopchają
do wnętrza budynku, mija połowa dnia szkolnego.

Ten typo to nie Simbóg, tylko, eee... jego dobry brat bliźniak.
Nie chodzi o to, że Simbóg jest zły, po prostu nie jest dobry.
Trochę trudno to wyjaśnić. Brat Simboga nie pełni żadnej
funkcji prócz tego, że jest nauczycielem i... naprawdę nie wiem, 
dlaczego został stworzony. Gdy powstawał, to miało dla
mnie jakiś sens. 

Brat Simboga: może jeśli się stąd wyniosę, nikt nie zauważy?
Co? Ja zauważam! You had one job dude!
(serio, wydał mi się po tym incydencie jeszcze bardziej
bezużyteczny, ale zdążył zrobić jednej miastowej simce
dziecko, więc nie został wyeksmitowany, co by nie rozbijać
rodziny... umie się koleś urządzić.)

Hmm... jak wyobrażasz sobie funkcjonowanie pozaziemskiej
cywilizacji?

Pozaziemska cywilizacja... myśl, Hewlett, myśl...

Skąd mam wiedzieć takie rzeczy?
Hewlett jest strasznym derpem. :D Zazwyczaj wygląda tak, jakby nie miał pojęcia, co się do niego mówi, albo jak wykonać daną czynność.

Ugh, Dewey, mówię ci, jak mnie totalnie wkurza nasz system
monetarny, brak opieki zdrowotnej, sytuacja młodych ludzi na
rynku pracy, brak dodatku, który umożliwiałby mi pójście
na studia i...

...i co mnie jeszcze dzisiaj irytowało?

Ach, tak! Zapowiedź najnowszego sezonu tamtej telenoweli!

Jak oceniacie moje skrzywienie umysłowe w skali od 1 do 10,
jeśli na pytanie: "co właściwie dzieje się u naszych sąsiadów"
mój mózg odpowiedział: "pewnie zgromadzili się, by złożyć w
ofierze tego noworodka"? ._.

Jak ja nie znoszę...

TEJ PRALKIIIIIIII!
RANY BRENDA TY STRASZNA ZRZĘDO.

Wołodia: witam szanownego pana.
Salut: O CZEŚĆ PIESEŁ CO TAM PIESIEŁ?

Wołodia: tuszę, że pańskiego widmowego futerka nie gnębią
żadne insekty?
Salut: CO MÓWISZ PIESEŁ?
Brenda: ugh, nie cierpię, gdy zmarli podejmują interakcje
społeczne.

Brenda: nie wydaje ci się, że ostatnio prowadzimy trochę
pionierski styl życia?
Hewlett: nie, jest super.

Biedny Hewlett, zakrztusił się...

...a Catalina spojrzała na niego tak.

Zreflektowała się błyskawicznie.
Catalina: musisz żuć ostrożniej, słońce.

Uuu, studniówka!

Nie dajcie się zwieźć tej twarzy, na pewno wewnątrz
Brenda umiera od emocji.

Hewlett: twój arystokratyczny styl życia mi zupełnie nie
odpowiada!
Wołodia: ależ cóż młody panicz rzecze?

Nipunus: Znaczna część rozważań matematycznych może być
sformalizowana na gruncie logiki pierwszego rzędu.
Hewlett: nic nie ogarniam, tato.

Urodziny Cataliny!
Catalina: co? Już?

Właściwie powód, dla którego Catalina coraz rzadziej się
pojawia, jest prosty. Otóż nocą pracuje, za dnia śpi, więc
prawie nie uczestniczy w życiu rodzinnym. D:
Plus jeszcze musi poświęcać pięć godzin tygodniowo na
czytanie. Ech.

Najgorsze jest to, że - jak się okazało - teraz to jej strój
codzienny. oO Wraz z osiągnięciem wieku średniego Catalina
całkowicie zmieniła swoją garderobę. Ponieważ jednak nie
chce mi się tego zmieniać szanuję jej prawo do
samostanowienia, nie wróci do dawnej garderoby. D:

I w końcu nadszedł czas na urodziny Hewletta!

Ladiesssss!