środa, 14 października 2015

Pokolenie 3.5

Znacie to uczucie, gdy Wasza martwa babcią całą noc
nołlajfi (heheh, taka gra słów) na kompie, doprowadza do
spalenia procesora, a potem...

...jak gdyby nigdy nic przechodzi na drugą stronę, zanim ktoś
zdąży ją opierdolić?

Brenda w stu procentach poleca.
Brenda: najlepsze uczucie pod słońcem.

Brenda: no dobrze, mój głupi eksmałżonek się stąd wyniósł,
co mam z tobą teraz zrobić?
Pollyanna: czy przyszłaś tu przerwać moją samotnię, miła
pani?

Brenda: wiesz, właściwie to ja nie do końca lubię koty.
Pollyanna: ...umrzyj.

Brenda: ugh, poczułam nagłą dawkę negatywnej energii.
Pollyanna: kto to mówi. :<

Nipunus: bez obaw, wnuczę, nie pozwolę, byś doświadczył
deficytów emocjonalnych, gdy twoja zajęta problemami
związkowymi matka będzie cię kompletnie ignorować.
Myszkin: dziękuję, doceniam to.

Nipunus: wszystko będzie dobrze. Opowiedzieć ci o tragicznej
ekspedycji badawczej, podczas której życie straciło siedem
bluxgarpów i jedna maxpa?
Myszkin: bajeczka o krówce też by się nadała. :c 

Pawel spontanicznie zaczął świętować swoje urodziny
w łazience.

Ciekawe, co sobie myśli? Czy zachowa swój wdzięk, który
pozwala mu być doskonałym manipulatorem?

Tak, zachował go. 

Och, teściu, jakże brakuje mi twojej charakterystycznej
dla prostolinijnych ludzi mądrości w tej krytycznej dla
mojej rodziny chwili!

Pawel: no dobrze, dzieciaku, jesteśmy tu sami. Pora coś sobie
wyjaśnić.
Myszkin: to nie może się skończyć dobrze.

Pawel: od dzisiaj ja tu rządzę, czy to jasne? A jeśli
kiedykolwiek doniesiesz na mnie matce, głęboko pożałujesz.
Myszkin: cooo? ;_;

A poza tym...

Pawel: WSZYSTKIE TWOJE LIZAKI SĄ OD TEJ PORY
MOJE.
Myszkin: ty... ty...

Myszkin: potworze!!! ;_;
Pawel: płacz, jeśli chcesz, nikt nie usłyszy twojego płaczu.

(nikt go nie usłyszy, bo o tej porze gnomy bardzo głośno
słuchają muzyki...)

Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że Catalina nie popiera
tego związku? 

Catalina: jakbyście się nie zorientowali, nie popieram tego
związku.
Brenda: geez, mamo, czy wyglądam jakby mnie to
obchodziło?

Typowy wieczór, Nipunus tańczy, a Brenda ćwiczy przysiady.
Brenda: nie, coś nie tak.

Brenda: hej, tato, posłuchaj, chyba znowu zostanę...
Nipunus: wybacz, córko, nie mogę się skoncentrować na
twoim komunikacie, muszę tańczyć.

Brenda: ...serio, tato?
Nipunus: to czas na taniec.
RODZINNY GRILL.

<3

Dobry Bliźniak Simboga jak zwykle się wprasza, kiedy on
się zorientuje, że nikt go tu nie lubi?

Amber: cześć przystojny jajogłowy.
Hewlett: cześć przystojna leśna maro.

Patrzcie na tę mnogość reakcji.
Amber: omg, tata wpadł na niesamowity pomysł, by dodać do
sosu trochę miodu!
Danita: Simboże, nie mam serca powiedzieć wujkowi, że
nigdy nie lubiłam jego kiełbasek z grilla.
Dewey: to ten kretyn eksmąż Brendy?
Merry: Jezu jak niezręcznie.

Amber: hej, kropi! Uwielbiam łapać kropelki deszczu
językiem!
Danita: ja nie.
Amber: w ogóle? Nawet jako dziecko tego nie lubiłaś?
Danita: nie, od urodzenia jestem w środku trochę martwa.

Amber: uch.
Danita: ta.

Amber: to na pewno ma jakieś plusy!
Danita: zaskocz mnie.

Hewlett: uhm... kuzynie Christopherze, stoisz jednak za
blisko.
Christopher: co?

Christopher: zawsze musisz być taki sztywny, Hewlett?
Hewlett: ...
(Nikt z rodziny poza Nipunusem nie lubi Christophera... to
smutne, ostatnio nawet wyprowadził się od Dany, bo z nią
również się nie dogadywał. :c)

As-t-modeusz: hejka, ludzie.
Dobry bliźniak Simboga: wow, tym razem spóźniłeś się tylko
dwie godziny.

As-t-modeusz: widzisz, Ryszard? To dlatego nigdzie razem
nie wychodzimy.
Dobry bliźniak Simboga: nie rozumiem, o co ci chodzi.

O rany, czy to moja dawno niewidziana kuzynka?

Jak się masz, Elphabo?

<3

Brenda: co tam u ciebie, wszystko w porządku?
Dewey: uhm, nie.

Dewey: moja życia to mieszanina smutku i nieporządku.
Brenda: co.

Hewlett: nie martw się, ciociu, też bym wyrzucił swojego
syna z domu, gdyby był Christopherem, wcale nie robi to z
ciebie złej matki.
Dana: to nie było konieczne, Hewlett.

Aww, Mario!

Czy tylko mnie bawi pranie w tle? 

Hej, Rysiek, jesteś bratem Simboga, wiec pewnie wiesz...
czy jest on skory do spełniania życzeń śmiertelników?
Wiesz, jak złota rybka albo dżin?

Oczywiście, pytam teoretycznie. Nie jestem w sytuacji, która
wymaga nadnaturalnej interwencji.

Dobry bliźniak Simboga: nie licz na to, ten egoistyczny
skurczybyk nigdy nie zrobił niczego dla kogokolwiek.
Dewey: całe szczęście... pytałem czysto teoretycznie. Ha,
ha.

Lindsey: OMG, patrzcie na tę żałosną kreaturę, siedzi w
tej brzydkiej bluzie i je dorsza.
Christopher: twoja nienawiść mnie nie dosięga.

Lindsey: OMG, zakrztusił się! Wujek, biegnij po kamerę!
(Biedny Christopher, dlaczego wszyscy go nienawidzą? ;_;)

Merry: oh god, moja ciężarna eksżona się dosiada, spadam,
zanim będzie niezręcznie.
Dewey: już jest!

Dana: no więc, Dewey, propos tego teoretycznego pytania...
Dewey: nie chcę o tym rozmawiać.

A Merry serio uciekł... kradnąc naczynia. XD

Dewey to jedyny sim, który się kulturalnie pożegnał, nim
poszedł.

Maria: buu! Impreza jak zwykle do bani! Organizacja 0/10!
Nipunus: zapraszam za tydzień. 

Myszkin zdrowo się rozwija pod troskliwą opieką dziadka
i babci.

Urodziny Cataliny!
Catalina: hurra! Czekałam na starość całe swoje życie! Mogę
marudzić, narzekać i martwić się ile tylko zechcę, a nikt
nie uzna to za dziwne!

Pawel: super, wcale nie pisałem się na dodatkowe próchno
w rodzinie.
Catalina: zaraz, co tu robisz?

O Simboże, w biodrze mnie coś rwie...

W krzyżu mnie łupie i mam jakąś wysypkę na brzuchu.

Starość jest do bani. D:
(Przykro mi, Catalino!)

NIPUNUSIE, dlaczego wybrałeś właśnie to łóżko?

:D

Ugh, Brenda, z każdym dniem bardziej promienna.

Jej jedyny kontakt z synem od czasu jego urodzin polegał
na posadzeniu go na nocniku. 

Och, jedna z moich pięciu starych kochanek właśnie umarła!

Tak mi smutno, ale wiem, co ukoi mój żal.

Pawel: sexy time?
Brenda: co?


Pawel: hehe, tak, ból całkowicie ukojony.
Brenda: ciekawe, czy to zaszkodzi dziecku czy coś.

I W KOŃCU.

Och szlag, czemu właśnie teraz, nie zdążyłam nawet wziąć
prysznica.

Pawel: hej, Brenda, masz coś do prania, czy...
Brenda: AAAA.

Uhm, okej...

Po prostu położę to...

Tutaj, tak.

Pawel: i co teraz?
Brenda: nie wiem, może panikujmy?

Pawel: PANIKA!!!
Brenda: PANIKA!!!

Ale Rogożyn urodził się cały i zdrowy.

Jest złym atletą. O rany.