poniedziałek, 2 listopada 2015

Pokolenie 3.8

Catalina: wow, ta rodzina jest zdrowo popieprzona, prawda?
Yup.
Catalina: może kiedyś wyjdziemy na prostą?
HAHAHAHAHA, to znaczy, eee, jasne!

Myszkin: o, dzień dobry, wuju!
Hewlett: o rany, jaki jesteś już duży, a wydaje się, jakbyś
tydzień temu miał metr wzrostu.
Myszkin: cóż, to było tydzień temu.

Masło szybko się pali na patelni, a olej jest taki niezdrowy,
może w ogóle powinnam zrezygnować ze smażonych
potraw?

Wcale nie trzeba posuwać się do tak radykalnych rozwiązań.
Osobiście używam oliwy z oliwek.

Myszkin: ...no więc uważam, że taka kreacja postaci nie ma
racji bytu, przecież to rażąca niekonsekwencja w konstrukcji...
Hewlett: hm, mały, wiesz co, może zrobisz coś z tą
rozpaczającą dziesięciolatką?
Myszkin: moja mama właśnie zabiła jej mamę, co mam niby
zrobić?
Hewlett: :<
Myszkin: ...no dobrze...

Jenna: chlip, jestem półsierotą. ;_;
Myszkin: eee... cześć?

Jenna: zostaw mnie z moim bólem!
Myszkin: whoa, spokojnie, nie mam złych zamiarów!

Chcę się po prostu zaprzyjaźnić.

Znasz takie słowo jak "przyjaźń"?

Jenna: właściwie, ktoś kto na każdym kroku będzie podkreślał
moją wyjątkowość bardzo by mi się przydał.
Myszkin: zaraz, jesteś primadonną?

Jenna: będziesz nosił mi tornister i odmachiwał pozdrawiającym
mnie ludziom, gdy zmęczy mi się ręka.
Myszkin: w sumie mógłbym się teraz wycofać...

Jenna: twoja mama zabiła moją mamę, pamiętasz?
Myszkin: tak, będę nosił ci tornister!

...co ja zrobiłem?

Myszkin: no dobra, to gramy.
Jenna: okej, ale według moich zasad.
Myszkin: a czym się różnią od ogólnych zasad?

Jenna: ja zawsze wygrywam.
Myszkin: co? To bez sensu. :c

Mój przepis na życie, to zawsze być pozytywną!

Amber: wyznaję zasadę, że nie ma sytuacji bez rozwiązania!
Dana: no, wiesz, jak to mówią, głupsi są szczęśliwsi?

What did ya say, you bitch?

Rogożyn: siemka.
Hewlett: whoa, kiedy Brenda zrobiła drugiego dzieciaka?
Relacja między Rogożynem a Hewlettem pogorszyła się diametralnie w ciągu kilku chwil - wystarczyło spuścić tego małego diabła z oczu, by ten zaczął obrażać wuja. 

Rogożyn: ty wypindrzony, ćwierćinteligentny, różowy pedale!
Hewlett: co? To bez sensu, nigdy nie nosiłem różowego, mam
żonę i czwórkę dzieci, o co ci chodzi?

Rogożyn: ĆWIERĆINTELIGENTNY.
Hewlett: PROSTO W ME SERCE, OKRUTNIKU!

Myszkin: hej, właściwie są moje urodziny!
Jenna: mógłbyś tu niczego nie świętować? No wiesz... moja
mama nie żyje?

...czuję nagłą potrzebę...

...kreacji!
(wylosował cechę: brak poczucia humoru. Rośnie nam tu
mały imprezowicz...)

Myszkin: hej, Jenna, zobacz, jestem już licealistą! Będę
mógł cię zaprowadzić na spotkanie miejscowego kółka
młodych literatów!
Jenna: o Simboże, co za wstyd!

Myszkin: naprawdę warto, teraz trwa weekend motywu małej
ojczyzny!
Jenna: nie no, ja nie widzę przyszłości tej relacji.
Tak oto Myszkin i Jenna się nie zaprzyjaźnili. :c

Hej, tato, jak dorosnę, chcę być takim zbójem jak ty!

Co ty opowiadasz, dziecko!

Bycie zbirem byłoby marnotrawstwem mojego potencjału. Ja
jestem wykwalifikowanym emocjonalnym szantażystą,
obeznanym w technikach manipulacji i sposobach dyskretnego
obchodzenia prawa.

Wołodia: panicz wyrósł na dorodnego młodzieńca!
Myszkin: tak... dzięki.

Swoją drogą, Brenda też obchodzi swoje urodziny!

Wtf, co z tą fryzurą, Brendo?

Nie wiem... chciałam coś zmienić w swoim życiu, okej?
Teraz krótka scena rodzajowa pod tytułem: Brenda i jej drastyczne wahania nastoju.

No i szlag. Jestem oficjalne w wieku średnim. Co osiągnęłam
na dobrą sprawę?

Może by tak pierdolić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?

Myszkin: wszystko w porządku, mamo?
Brenda: oczywiście, czemu coś miałoby być nie tak?

Brenda: wszystko w porządku, mamo? Patrzcie go, jaki
troskliwy, nagle się zatroszczył o starą matkę?
Myszkin: mamo, ja cię słyszę.

Brenda: nie miałam niczego złego na myśli. To właściwie
miłe, że zapytałeś.
Myszkin: jeśli nie chcesz rozmawiać, to...

Aha, czyli to było tylko puste pytanie?

Myszkin: czuję się atakowany, co ja właściwie zrobiłem?
Brenda: nic, czemu pytasz?
Myszkin: ...nic nie rozumiem.

Brenda: nie rozumiesz, czy nie chcesz rozumieć?
Myszkin: ok, i'm out.
Serio, Brenda jest beznadziejną matką.

Wybacz, ale muszę zaspokoić w jakiś sposób moją potrzebę
destrukcji.

PRZEMOC!

WIĘCEJ PRZEMOCY!

Potrzeba destrukcji... niezaspokojona. 

Myszkin: no dobrze, teraz skoro wreszcie wyglądam jak
homo sapiens (przynajmniej w trzech czwartych), może
potraktowałabyś mnie poważnie w pewnej sprawie?
Brenda: o co znowu chodzi?

Może o to, że twój chłopak jest zły i demoralizuje mojego
brata?

Brenda: okej, dosyć tego, kiedy w końcu wyjdziesz z tej fazy
 "Pawel jest zły, bo wygryzł z domu tatusia"?
Myszkin: ...kompletnie nie o to chodzi. 
TOLD YOU. Jest najgorsza. 
Całe szczęście, Myszkin ma chociaż ogarniętego ojca.

Hej, Merry, co tam u ciebie?

O rany, Brenda, słyszałaś, co się stało? Vance oficjalnie
objął rządy jako Simbóg.

Poprzedni kompletnie postradał zmysły, zamurował się w
piwnicy i odkręcał słoiki tak długo, aż stracił przytomność
z odwodnienia. Lekarze każą nam nie tracić nadziei, ale
serio wątpię, by z tego wyszedł.

O rany... to takie... smutne... i niespodziewane... chyba...
nie jestem w stanie o tym rozmawiać, to zbyt... smutne.

No to, co u ciebie, Merry?

Wiesz, poznałem ostatnio jedną dziewczynę, nawet wydawało
mi się, że coś z tego będzie.

Ale teraz myślę, że to związek bez przyszłości, zależy mi
na niej, ale nie da się zbudować stabilnej relacji, gdy ona
zachowuje się w ten sposób.

Merry: nie wiem, jak ci to wytłumaczyć, ale ona ciągle
podejmuje ważne życiowe decyzje bez konsultacji ze mną,
nie przejmuje się kompletnie finansami i ciągle próbuje
migać się od odpowiedzialności.
Brenda: ...................chyba poniekąd rozumiem twój punkt
widzenia.

Brenda: uhm, Merry?
Merry: tak?

Brenda: chciałam powiedzieć, że...
Myszkin: hej, tato!
Brenda: ...to ja zostawię was samych.

Merry: wow, wiesz... wyglądasz trochę jak ja, a trochę jak
Brenda. Ale przypominasz mi też Nipunusa.
Myszkin: ...tak, tak właśnie działa genetyka.

Myszkin: no dobrze, zapytam bezpośrednio. Tato, uważasz, że
Pawel jest zły?
Merry: nie jestem chyba specjalnie obiektywną osobą, ale
nie nazwałbym go nawet pomiotem Szatana, bojąc się
pozwu za pomówienia, gdyż cała hołota zamieszkująca
najczarniejsze czeluści piekielne zapewne odcina się od
kojarzenia ich działalności z Pawlem ze strachu przed
narobieniem sobie czarnego pijaru.
Myszkin: wystarczyłoby proste "tak", ale dzięki.
Przypomniało mi się, że Catalina może już przejść na emeryturę, a więc przechodzi. :D

Nipunus: postuluję o prawo do bezkarnego wylegiwania się
na kanapie przez cały dzień!
Catalina: to urocze, Nip, ale podchodzisz do tego zbyt
emocjonalnie.

Nipunus: nigdy więcej nieuprzejmych telefonów od szefowej!
Catalina: tak, Mara jest okropna.

Nipunus: od dzisiaj każdy dzień to dzień pielęgnowania
ogródka i przeszukiwania nieba w poszukiwaniu spadających
gwiazd!
Catalina: ech... 

Mili moi, od dzisiaj (na cześć Lunatyczki) ogłaszam poniedziałek dniem simowych aktualizacji. Zobaczymy, jak pójdzie mi trzymanie się terminów. 
Mam też małą prośbę - jeśli czytacie Prokrastynację, dajcie znać! Zawsze mi się wydawało, że to blożek, który ma może trzech stałych czytelników (poza moimi znajomymi), ale widzę, że linki do PP fruwają po internetach (głównie się wymieniacie nimi na komunikatorach), czasem też odzywają się cichociemni czytacze, więc Wasza liczba jest trochę trudna do oszacowania, a mnie ciekawość zżera. :D W żaden sposób nie namawiam do regularnego komciania, bo to nie jest typ bloga prowadzonego dla fejmu i podkręcania statystyk, wystarczy mi, że zostawicie jakikolwiek ślad pod tą notką. Z góry dziękuję!