|
Ach, miłość. Pomimo dosyć długiego stażu małżeńskiego, Nipunus zawsze wydaje się zdziwiony uczuciem ze strony
Cataliny. |
|
Wow, Catalina w stroju roboczym wygląda... interesująco. |
|
Nipunus nie jest zachwycony stanem swojej parasolki. |
|
Właściwie dotarło do mnie, że Catalina ma słabe stosunki z dziećmi. Z Brendą jest ledwie przyjaciółką, z Hewlettem
znajomymi, podczas gdy Nipunus z dzieciakami ma relacje
na maksa, hm...
Catalina: jak w szkole?
Brenda: źle. Po co w ogóle pytasz?
Catalina: och, nieważne... |
|
Wow, Danita i jej uderzające podobieństwo do matki. Tylko dlaczego jest blondynką? |
|
Tost był nierówno przypieczony. Dżem nierówno rozsmarowany. Talerz ma dalej przyklejoną cenę na spodzie. |
|
A to syn Mike'a i Marii... nie pamiętam, jak ma na imię, Dewey? xD |
|
Nothing to do here, scrolluj dalej. |
|
W całej też żałosnej gromadzie jest JEDNA osoba, na którą Brenda nie narzeka. |
|
Awww, spójrzcie na niego! |
|
Ta absurdalna nienawiść wcale nie przechodzi Catalinie... Catalina: nie. powtórzę. błędów. matki. |
|
Nipunus z okazji jesiennego święta urządza biesiadę dla przyjaciół i rodziny. |
|
I wszystkie zaproszone kobiety poczuły do niego miętę. o_o Nipunus: przepraszam, mogłabyś powtórzyć ten tekst o pieprzu
i papryczkach chili? Chyba nie zrozumiałem. |
|
A przez wszystkie kobiety rozumiem wszystkie. Linda: będziesz mój, skarbie. |
|
A to jest Trinity. Nie wiem, co tu robi, nikt jej nie zapraszał. xD Jest w ciąży z Ignacym. Ignacym, który jest od niej starszy tylko
jakieś 50 lat. Ech. |
|
Trinity: omg, ten zielony jest TOTALNIE HOT. Emilia: zgadzam się.
Deedee: gorący jak rozgrzana patelnia.
Zośka: wymieniłabym na niego moje ogrzewanie centralne.
Malcolm: no, całkiem całkiem. |
|
Aww, Mike, przyniosłeś hot-dogi! |
|
Jak wspaniale, więcej hot-dogów... |
|
Rodzinne szamanko. <3 |
|
Brenda postanowiła zagadać do swojego kuzyna. Brenda: hej, ty. |
|
Dewey: aach! Błagam, nie jedz mnie, zielona szkarado! Brenda: to nie było miłe. |
Okej. Mike szybko ulotnił się z imprezy, po czym... wyświetliła mi się wiadomość o jego zgonie. Żegnaj, Mike. ;-;
|
Hejka, ponoć twój tata umarł jakieś 10 minut temu. |
|
Chcę ci powiedzieć, że współczuję ci i takie tam. Możesz na mnie liczyć, w końcu jesteśmy rodziną. |
|
Nipunus nie usłyszał jeszcze przykrych wiadomości o śmierci szwagra. |
|
O taak, narodził się nowy mistrz rodzinnego grilla. |
|
Wiem, co poprawi ci nastrój... OPOWIEŚĆ O DUCHACH! |
|
NIEEE! |
|
Catalina: hej, Mario, chciałam... Maria: zamilcz. Nic nie ukoi mojego bólu.
Poważnie, anulowała interakcję "pociesz" i uciekła. ;_; |
|
Głupie rodzinne grille. |
|
Nikt dobrze się nie bawił, a już na pewno nie ja. |
|
Dewey: nawet ja się dobrze bawiłem, chociaż mój ojciec umarł! Po prostu jesteś okropną zrzędą!
Brenda: zamilcz, Dewey. |
|
Biedny Nip, nie zorientował się, że wszyscy sobie już poszli. |
|
Catalinie wyraźnie ciąży na sercu niedola siostry. :c |
|
Następnego dnia postanowiła ją odwiedzić. Catalina: hej, Mario, ee... |
|
Catalina: o mój Boże, nie wiem, jak cię pocieszyć, prawdę mówiąc, czego się spodziewałaś, był już stary, gdy za niego
wychodziłaś.
Maria: miłość nie zna wieku. |
|
Tak właściwie, to... Maria i śp. Mike mieszkają u Corneliusa. Cornelius: mieszkam z laska, która nie jest moją dziewczyną
i trójką dzieci, z czego żadne nie jest moje... czy muszę to
komentować? |
|
Och, Mario, nie płacz. ;_; |
|
Podejście pociesz #1. Maria: AAAARGH! |
|
Catalina: whoa, Mario, przyszłam ci jakoś pomóc! Maria: wiem, wiem... |
|
Pamiętaj, że nie jesteś sama. W razie czego możesz na mnie zawsze liczyć. |
|
Maria: taaa, właściwie miałam nadzieję, że to powiesz. Catalina: ...już żałuję. |
|
Odnoszę wrażenie, że Catalina nie jest zachwycona perspektywą kolejnego tatuażu. |
|
Och nie, ten ból! |
|
Tatuażysta: jeszcze tylko troszkę, już nie będzie tak boleć. Catalina: obiecujesz? :c |
|
Patrzcie na ten rebel look! |
|
Niech to licho! Lista lektur jest taka nudna, system oświaty skostniały, kadra nauczycielska niewyedukowana... |
|
Niestety, okazało się, że Hewlett jest derpem i nie ogarnia niczego. |
|
...tymczasem na posesji pojawił się tajemniczy gość. |
|
Epokap: nie wydaje ci się, że mamy o czym rozmawiać? Nipunus: ugh, jakby ci to wytłumaczyć... |
|
Epokap: złożyłeś wniosek o przedłużenie twojego pobytu na tej planecie i zaakceptowaliśmy go. Termin minął wczoraj,
a ty wcale nie spieszysz się do powrotu!
Nipunus: ale... zaszły okoliczności!
Epokap: okoliczności?! Czy ty nie rozumiesz, jak
SKANDALICZNE jest twoje zachowanie? |
|
Nipunus: po prostu pozwól mi wytłumaczyć... Epokap: nie mi się będziesz tłumaczyć, tylko radzie
nadzorczej. |
|
Epokap: po tym, co mieliśmy okazję zobaczyć, podejrzewam, że dochodzi tu do OGROMNYCH nadużyć, Nipunusie
Pa'Lhaxalic.
Nipunus: nadużyć?
Epokap: myślisz, że jesteś pierwszy, który wykorzystywał
naszą technologię, by zbudować wysoką pozycję na mniej
rozwiniętej planecie? |
|
Nipunus: nie, nie rozumiesz, to wszystko nie tak! Ja... po prostu nie mogę opuścić tej planety!
Epokap: nie możesz? |
|
CO TO ZNACZY NIE MOŻESZ?! |
|
Nipunus: proszę, chodź za mną, a wszystko się wyjaśni. Epokap: obyś miał dobre wytłumaczenie. |
|
Teraz rozumiesz? |
|
Nipunus: to moja żona i córka. W pokoju obok śpi mój syn. Catalina: eee, Nip? |
|
Nipunus: ...czy to zmienia twój punkt widzenia? Epokap: przekażę te informacje radzie nadzorczej. Oczekuj
wkrótce decyzji. |
I poszła. Och, Nipunusie.
|
Catalina: ...możesz mi wytłumaczyć, co się właśnie stało? Nipunus: ja... nie masz się czym martwić. |
|
Biedny, nieświadomy niczego Hewlett! |
|
Biedna, nieświadoma niczego... Brenda: właściwie to byłam świadkiem tej sytuacji. |
|
No tak, ale... Brenda: nieważne, co ma się stać. Życie i tak jest wielką,
czarną pustką.
Ach, Brendo, ty małe słoneczko... |
|
A co jeśli każą mi wrócić na Sixam? |
|
I co jeśli nie pozwolą mi ich nigdy więcej zobaczyć...? |
|
A tymczasem Hewlett obchodzi urodziny! |
|
Ktoś tu jest najwyraźniej bardzo dumny ze swojego pozaziemskiego pochodzenia.
Hewlett: kosmici rządzą! |
|
<3 |
|
OMG, SALUT, ZACHOWUJ SIĘ. |